Nareszcie! Odwiedziłam Pragę, o której myślałam od kilku lat. Wstyd dla dolnoślązaczki, że nie odwiedziła jej wcześniej. A przecież jest bliżej niż Warszawa... Jako Czechofilka miałam wysokie oczekiwania i chłonęłam wszystko dookoła. Mam nadzieję, że zdjęcia choć odrobinę oddadzą klimatu, którego doświadczyłam. Na początek, widok na Pragę ze wzgórza Petrin i mini wieży widokowej.
Jak Praga to Zamek Praski i Hradczany oczywiście. Polecam Wam gorąco zwiedzanie wnętrz zamkowych, bo są niesamowite. Niech świadczy o tym fakt, że na Zamek, Złotą uliczkę, Katedrę i jeszcze jeden kościół poświęciliśmy 4 godziny zwiedzania. Poniżej sklepienie w ogromnej Sali Władysławowskiej, zbudowanej za panowania Władysława II Jagielończyka. Ma wymiary 62 x 13 metrów. Wyobraźcie sobie, że odbywały się tu wszystkie ważne wydarzenia państwowe, a nawet turnieje rycerskie. Jest też osobne wejście dla koni. Równie reprezentatywne jak sama sala.

Poniżej zdjęcie Katedry Św. Wita, Wacława i Wojciecha. Robi ogromne wrażenie na malutkich turystach zadzierających głowy do góry. Emocje opadły, kiedy doczytałam w przewodniku, że ukończenie prac w jej obecnym kształcie przypada dopiero na XXw. Sam budynek jest rzeczywiście dopieszczony. Widać dbałość o detale, których pełno dookoła. Warto wykupić bilet wstępu i przejść głębiej, aż pod ołtarz. W bocznych nawach są kaplice. Większość wycieczek wchodzi tylko na "przedsionek" katedry i tam przewodnik opowiada kilka faktów historycznych. Ja zachęcam do prawdziwego zwiedzenia wnętrza tej niesamowitej budowli.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie ma sensu zobaczyć Złotej Uliczki, bo to kilka małych, kolorowych domków i tyle. Dobrze, że z wrodzonej przekory postanowiłam ją zwiedzić. Okazało się, że w każdym domku znajduje się ekspozycja. Byłam w chatce, w której mieszkał Franz Kafka! Wystawa jest bardzo ciekawa, wnętrza z różnych okresów, ale urządzone bardzo realistycznie. Na końcu uliczki schodzi się w dół na mury, z których można podziwiać panoramę miasta. Jest też baszta z wystawą narzędzi tortur. Średniowiecze to nie tylko tańce, muzyka i śpiew. O szczegółach nie będę Wam opowiadać, bo jeszcze przechodzą mnie ciarki po plecach.
Przenosimy się z Hradczan na Plac Wacława i jedną z bocznych uliczek, w których znajduje się Pałac Lucerna. Zbudowany przez Vacslava Havla (dziadka Vaclava Havla). Jest tu kino, pasaż handlowy i sala, w której odbywają się koncerty. Niedługo będzie tam Placebo. Wnętrze jest piękne. Polecam Wam zajrzeć tam wieczorem. Na pierwszym piętrze jest urocza kawiarnia.
Pałac Lucerna jest też wart odwiedzenia z innego powodu. W centralnym miejscu, w budynku, który jest tuż obok Placu Wacława, jest również posąg Wacława na koniu. Tyle tylko, że koń jest zawieszony do góry nogami, z wywieszonym językiem, a na nim siedzi Wacław. To rzeźba Davida Cernego. Kontrowersyjnego czeskiego artysty, którego kilka rzeźb możecie zaobserwować w Pradze. Ja go uwielbiam!
Warto wybrać się na późnowieczorny spacer po Pradze. My tak zrobiliśmy. Turystów jest bardzo mało, a ulice nabierają klimatu. Na swojej drodze możecie napotkać sporo inspiracji secesją i fin de siecle. Z resztą, Czesi mogą się pochwalić swoim Alfonsem Muchą, najsłynniejszym artystą z tamtego czasu. Jest też Muzeum Alfonsa Muchy. Nam nie starczyło czasu na zwiedzanie, ale to punkt obowiązkowy przy następnej wizycie.
A tu jeszcze jedno zdjęcie zachęcające do spacerów wieczornych po Pradze.
Po spacerze w centrum odwiedziliśmy słynny Żiżkov. Dla Czechofilów i fanów p. Mariusza Szczygła wszystko powinno być jasne. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że Żiżkov to dzielnica oddalona od centrum, w której ludzie żyją jakby obok europejskiej Pragi. Trochę przypomina mi wrocławskie Śródmieście. To chyba przez wysokie kamienice. I najważniejsza sprawa. Jest tu bardzo dużo gospód! A nawet Hospudek, jak zwykli nazywać je zdrobniale Czesi. My trafiliśmy świetnie. W gospodzie, którą wybraliśmy, byli sami Czesi, a w powietrzu unosił się zapach mięsa. To dobry znak! Ja zamówiłam zupę gulaszową, do której zjadłam chyba z trzy kromki cudownego chleba z kminkiem. Misiek wybrał Vepro-Knedlo-Zelo, czyli wieprzowe mięsko z knedlikami i kapustą. Objedliśmy się, wypiliśmy piwo, pogadaliśmy. To był wtorek, a knajpa była pełna ludzi! Aż miło na to popatrzeć.
Żiżkov ma w sobie specyficzny luz. Można to poczuć na ulicy lub w dowolnej gospodzie. Ja czułam się bardzo bezpiecznie i trochę tak, jakbym odkrywała coś, czego większość tych tłoczących się w centrum turystów nigdy nie poczuje. Byłam tam, w swoim czechofilskim raju. Spójrzcie na to zdjęcie poniżej. Czy tam nie jest klimatycznie?:)
Poniżej zdjęcie z metra praskiego. Bardzo podobają mi się perony! Każda stacja jest w innym kolorze. Te wgłębienia i wypukłości, te kolory, wyglądają świetnie!
Warto wspomnieć o Moście Karola, który najbardziej kojarzymy z Pragą. Tutaj widok z wyspy Kampa. Nie będę rozpisywała się o samym moście, bo w przewodnikach możecie sobie o tym przeczytać. Mi most podoba się najbardziej w deszczu lub nocą. W ciągu dnia jest tylu turystów, że naprawdę ciężko poczuć klimat.
Bulwar spacerowy z widokiem na Teatr Narodowy. Przypomina Paryż, prawda?
A tu kolejna fajna atrakcja! Poniżej Hradczan jest wzgórze Petrin i kolejka, którą można wjechać na górę i pójść na wieżę widokową lub po prostu poleżeć na trawce. Miła niespodzianka: w kolejce obowiązują bilety komunikacji miejskiej, więc jeśli kupiliście dobowy bilet, to wsiadajcie śmiało:)
W okolicach Muzeum Kafki zaszliśmy do uroczej restauracji, w której obłędnie pachniało dobrym jedzeniem.I takie rzeczywiście było! Smażony ser był najlepszy jaki jadłam. Delikatny, chrupiący, usmażony na świeżym oleju. Do tego sos tatarski i ziemniaczki (najsłabsze w tym daniu;)).
I jeszcze jedna rzeźba Davida Cernego. Dwóch Czechów, którzy sikają na Czechy.Jak to brzmi:] Mają dystans do siebie...
I jeszcze jedno z moich ulubionych miejsc - Wyspa Kampa. To pod tą ścianą zbierali się hipisi i pisali po murze, śpiewali, rozmawiali, przesiadywali tam całymi dniami. Wyspa Kampa była ich ukochanym miejscem. Do teraz przyjeżdża tu mnóstwo młodych ludzi, którzy chcą choć liznąć atmosfery tamtych lat. Ja liznęłam. Koniuszkiem języka.
I jeszcze zbliżenie na kłódki z mostu na Kampie. Niektóre są niesamowite i bardzo orientalne...
Na koniec zdjęcie z Mostu Karola. Padał deszcz, świeciło słońce, a kostka brukowa błyszczała cudownie. Było magicznie... Potwierdzam moje zdanie, że najpiękniej most wygląda w czasie deszczu:)

Tym razem więcej zdjęć niż tekstu, ale w przypadku wycieczek takich jak ta, to chyba najlepsze rozwiązanie. Mogłabym pisać Wam o komunikacji miejskiej, o tym, gdzie, co, za ile? Ale wolę Wam pokazać jak cudowne jest samo miasto. A sprawy praktyczne? Hm.
1. Kupcie bilet 24h.
2. Dużo spacerujcie.
3. Nie idźcie do najstarszej gospody "U Fleku".
4. W budkach ulicznych (na Pl. Wacława jest ich sporo) kupujcie staropraską kiełbaskę w rohliku. Nie polecam smażonego sera w bułce.
5. Rezerwujcie hotel przy metrze.
6. Jedzcie na Żiżkovie;)
7. Kupcie przewodnik i zwiedzajcie sami!
8. Pijcie dużo piwa. Polecam ciemnego Kozela.
Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie. Pomogę:)